chiny na srebrnym ekranie

..czyli absolutnie subiektywny ranking dziesięciu najlepszych chińskich filmów.


hala Chińskiej Nagrody Filmowej
         dziesięć miesięcy, które spełniłem w chinach były bardzo intensywnym okresem mojego życia. na ogół starałem się wykorzystywaćmoją obecność tam na wszelkie możliwe sposoby. czasem z lepszym, czasem z gorszym rezultatem. organizowałem sobie dni w taki sposób, żebym po powrocie mógł spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie: „nie zmarnowałeś tego roku”. jedną z rzeczy, które mają mnie w tym przekonaniu utrzymać jest ten blog, który mam nadzieję kiedyś wydać na papierze. niekoniecznie w takiej formie, jaką widzicie, ale jednak.
dni zdawały się być w chinach za krótkie, noce za to ciągnęły się czasem w nieskończoność, niczym nieustannie rozszerzający się wszechświat. odcięty od rodziny i przyjaciół często spędzałem wieczory w nadziei, że może jednak kogoś męczy bezsenność i wejdzie na skype’a. niestety dzielące nas siedem godzin było na ogół zbyt potężnym wrogiem międzykontynentalnych konwersacji. skupiłem się więc na jednej z moich największych pasji – na oglądaniu filmów.


w muzeum filmu
            od przylotu do shanghaju, aż po dzień, w którym wyjechałem zdobywać mongolię, obejrzałem łącznie ponad 240 filmów. zacząłem od polskiej „hydrozagadki” (o czym wspomniałem we „względnie miękkim lądowaniu”), a skończyłem na amerykańskim „amistadzie”. właściwie to bardzo skromna część obejrzanych przeze mnie w tym okresie filmów była produkcji chińskiej, niemniej pomyślałem, że podzielę się z wami małym zestawieniem dziesięciu obrazów, które wywarły na nie największe wrażenie. mam nadzieję, że znajdziecie dzięki niemu jakiś interesujący was film.

zaznaczam przy tym, że zamieszczone tutaj tytuły wyprodukowane były zarówno w chinach kontynentalnych, jak i w hong kongu oraz na tajwanie. nie jest to w żadnym razie związane z moimi przekonaniami politycznymi. kierowałem się raczej kryterium języka – w prawie każdej z przedstawionych tu opowieści bohaterowie posługują się językiem chińskim.
nie będę się na ich temat specjalnie rozpisywał, bo szczegółowe opisy i recenzje każdego z nich znajdziecie na filmweb.pl. 
jeśli znacie jakiś godny polecenia film chiński, koniecznie wspomnijcie o nim w komentarzach. będę bardziej niż wdzięczny! 
oto moje top 10 chińskich filmów (na dzień 23.11.2012):


Aftershock
 1. aftershock (2010)
panie i panowie – ten film prawdziwie wzrusza! na chwilę obecną jest to zdecydowanie najlepszy chiński obraz, jaki było mi dane oglądać.
w 1976 r. trzęsienie ziemi zmiotło z powierzchni ziemi miasto tangshan. wydarzenie to stało się punktem wyjścia dla tego wyśmienitego dramatu, który opowiada historię ocalałej z katastrofy dwójki dzieci i ich dotkniętej tragedią w sposób szczególnie matki. w trakcie akcji ratunkowej musiała ona bowiem zadecydować, które z dwójki swoich dzieci zleci uratować, a które zostawi na pewną śmierć. wybrała syna. nie miała jednak pojęcia, że jej również córka uszła cudem z życiem. dalsze losy całej trójki naznaczone są stygmatem tego jednego wieczoru, w którym legło w gruzach nie tylko ich mieszkanie, ale i całe życie uczuciowe. bo czy można wybaczyć sobie spisanie na straty ukochanej córki? i czy można wybaczyć matce tego rodzaju decyzję?
przejmująco prawdziwe i piękne w swej boleści. w dodatku zrealizowane i zagrane na najwyższym poziomie.
podobno film ten był w państwie środka bijącym wszelkie rekordy hitem kasowym. aż dziw, że w polsce nikt go jeszcze nie wprowadził do dystrybucji.

 2. w stronę domu (2007)
W stronę domu sztuką jest stworzyć film poważnie traktujący o rzeczach przygnębiających w taki sposób, żeby widz skończył seans z uśmiechem na twarzy. jeśli zwątpiłeś już w rasę ludzką, obejrzyj koniecznie ten obraz – przywraca wiarę.
„w stronę domu” to film drogi. opowiada prostą na pozór historię mężczyzny o imieniu zhao, który obiecał przyjacielowi – liu, – że w razie śmierci tego drugiego zadba o transport jego zwłok do rodzinnego domu. sytuacja komplikuje się, gdy okazuje się, że pracodawca przyjaciół wypłacił pracownikom zaległe pensje w fałszywych banknotach. zhao wsiada więc ze zwłokami liu do najtańszego autobusu, oszukując wszystkich dookoła, że jego kolega jest bardzo zmęczony.. jak można się spodziewać, niedługo później zmuszony jest szukać innego środka transportu, co nie jest wcale łatwe. a do pokonania ma kilka tysięcy kilometrów.
wspaniała rzecz!

tego filmu chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. „przyczajony tygrys…” zrobił dla chińskiej kinematografii sporo. i nie chodzi mi wcale o to, że zgarnął cztery oskary. zrobił coś ważniejszego – zawarł w sobie w wyważonych proporcjach piękno i poetykę chińskiej kultury. zapoczątkował tym samym modę na eksploatację chińskich filmów spod znaku 武侠 (wǔxiá), czyli traktujących o sztukach walki. ang lee wpisuje się tym samym w estetykę, którą z czasem zaczęto przypisywać chińskim reżyserom tak zwanej „piątej generacji”. ich filmy wprowadziły na ekrany nową świeżość – subtelne obrazy misternie zaaranżowanych walk w baśniowej otoczce. bo trzeba pamiętać, że tego filmu nie można traktować dosłownie.
choć przyznaję, że forma przerosła w tym przypadku treść, nie przeszkadza mi to.
a o co w tym wszystkim chodzi? głównie o owiany legendą miecz, który wojownik o imieniu li mu bai postanawia oddać na przechowanie. gdy miecz zostaje skradziony, bohater musi w widowiskowy sposób pokonać wielu przeciwników, aby odzyskać należny mu oręż. w krucjacie pomaga mu yu shu lien – kobieta, którą kocha, ale której nie wyjawił nigdy swojego uczucia.
brzmi banalnie, prawda? sami zobaczcie!
Zawieście czerwone latarnie
klasyk. z pewnością jest to najlepszy spośród obejrzanych przeze mnie filmów legendy chińskiego kina – yimou zhanga. jest też jednym z najsłynniejszych obrazów w historii chińskiej kinematografii (na szczęście całkowicie zasłużenie). perfekcyjna symbioza minimalizmu scenografii z przepychem emocjonalnym. w tym filmie każde słowo, odbijając się od zimnych ścian pałacu uderza rykoszetem z podwójną siłą.
jest to opowieść o songlian (li gong w szczytowej formie) – wydanej bogatemu mężczyźnie młodej kobiecie, która uwięziona w murach swego nowego domu musi na nowo zdefiniować własne „ja”. pozostałe, mieszkające pod wspólnym dachem żony mężczyzny zrobią wszystko, aby to przed ich drzwiami zawieszono czerwone latarnie – znak, że tam właśnie pan domu spędzi noc. zasada jest prosta – kobieta, z którą mąż spędza więcej czasu zyskuje specjalne przywileje i faktyczną władzę w domu. metody osiągnięcia tego celu są już jednak dużo bardziej wyrafinowane, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.

5.
ślepa góra (2007)
Ślepa góra
postanowiłem zamieścić w moim rankingu ten film nie dlatego, że uważam go za wybitny. nie porwał mnie ani scenografią, ani realizacją. niemniej jest w tym obrazie coś, co nie pozwala o nim zapomnieć. tym czymś jest opowiedziana historia. świadomość, że opowiedziane w „ślepej górze” rzeczy nie są w chinach niczym niezwykłym łamie kręgosłup zaufania i poczucia bezpieczeństwa widza.
główna bohaterka – bai xuemei – zostaje za młodu wysłana podstępem na chińską wieś, gdzie uśpiona zostaje sprzedana lokalnej rodzinie jako żona potomka rodu. uwięziona w hermetycznej społeczności osady nie znajduje sprzymierzeńców, którzy byliby w stanie pomóc jej wrócić do rodziny. kobieta z czasem, pod pozorem przystosowania się, zaczyna brać czynny udział w życiu codziennym domostwa. jednocześnie czeka na idealny moment do ucieczki. sprawy komplikują się, kiedy zachodzi ze znienawidzonym mężem w ciążę.
jest to bardzo mocny film. obraz, do którego zapewne nie będzie się chciało wracać, ale który należy obejrzeć.
jako remedium na „ślepą górę” polecam wymienione już w tym rankingu „w stronę domu”.

 6. wonna droga (2006)
Wonna droga
love story w komunistycznych chinach. dzięki temu filmowi możemy wejść w świat codzienności ludzi zamieszkałych państwo środka w czasie rewolucji kulturalnej.
kult mao dosięgnął nawet najdalsze zakątki chin – młoda li chufen mieszka w małej górskiej miejscowości i od dziecka wychowywana jest w duchu wierności partii. jest niezwykle lojalna i czerpie przyjemność z pracy bileterki lokalnego autokaru. całe dnie spędza z lao cui – znacznie starszym od niej kierowcą, z którym w końcu zmuszona jest wziąć ślub. taka już wola urzędników, a z nią dyskutować przecież się nie godzi.. zakochana z wzajemnością w młodym lekarzu dziewczyna niechętnie podporządkowuje się woli zwierzchników. wybór ten zdefiniuje całe jej późne życie. życie, którego nie chciała, ale którego nie jest w stanie porzucić.
wszystko to opowiedziane jest w bardzo wyważonym tonie. reżyser nie wskazuje demonizuje, nie dzieli bohaterów na złych i dobrych. właściwie mogłoby się wydawać, że w świecie, w którym żyje li wszyscy kierują się dobrymi intencjami. bo przecież z punktu widzenia społeczeństwa z kim może być jej lepiej, niż z kierowcą, któremu osobiście uścisnął rękę półbóg mao?

Córka botanika7. córka botanika (2006)
fabuła filmu rozgrywa się w latach 80. ubiegłego stulecia w chinach. choć to właściwie nieistotne, bo równie dobrze mogłaby wydarzyć w każdym innym, współczesnym kraju.
ambitna studentka – min – przyjeżdża w ramach praktyk do renomowanego ogrodu botanicznego, którym kieruje despotyczny mistrz wang. jego córka – ann – zaprzyjaźnia się z praktykantką, spędzając z nią każdą wolną chwilę. z czasem mistrz postanawia zeswatać uczennicę ze swoim synem. nie wie, że ann i wybrankę jego syna zaczęło łączyć coś więcej, niż przyjaźń. kobiety starają się na wszelkie sposoby zmylić otoczenie i zbudować wokół siebie magiczny krąg, do którego wstęp będą miały tylko one.
filmowi sijie dai daleko do arcydzieła, ale nie można reżyserowi odmówić umiejętności operowania nastrojem. tworzy on zwarte, dobrze opowiedziane, a przy tym bardzo atrakcyjne wizualnie kino, którego powolna akcja i oszczędna muzyka jest świetnym antidotum na spowodowany bezrefleksyjną kinową papką ból głowy.
zupełnie jak zioła z ogrodu mistrza wang.

Żyć!8. żyć! (1994)
film ten zachwycił kilku moich znajomych. mnie nie (co nie znaczy, że mi się nie podobał), ale doceniam go i z kilku względów uważam za bardzo ważny. reżyser pod pretekstem przedstawienia w nim niemalże 40-letniej historii rodziny, w rzeczywistości ukazuje niezwykle burzliwy okres w historii nowożytnych chin. yimou zhang jest przedstawicielem tak zwanej „piątej generacji” chińskich reżyserów, która to w zawoalowany sposób starała się obchodzić cenzurę i ukazywać rzeczywistość nie zawsze wygodną dla partii rządzącej. nie inaczej jest w przypadku „życia!”.
xu fugui stracił przez swoje zamiłowanie do hazardu dom i rodzinę. od tej chwili, aby odzyskać ukochaną żonę musi przewartościować swoje życie, uznając rodzinę za priorytet. niestety w kraju dochodzi do rewolucji kulturalnej, która pod karą śmierci wymusi na każdym obywatelu poddanie się nowo proklamowanemu prawu. zagubiona w nowej rzeczywistości rodzina zaczyna robić wszystko, aby nie wyróżniać się na tle społeczeństwa. tym, co ma pomóc im przeżyć ciężkie czasy jest niezłomna wola przeżycia. i choć z otoczenia rodziny xu co rusz tracą życie niewinni ludzie, starają się nie tracić wiary w to, że przyjdzie im jeszcze kiedyś żyć w spokoju i szczęściu.

Pomóż, Erosie 9. pomóż, erosie (2007)
ciężko mi racjonalnie umotywować, dlaczego postanowiłem zamieścić w tym rankingu obraz kang-sheng lee. kiedy go oglądałem, nie czułem empatii względem głównego bohatera, nie emocjonowałem się też powolną akcją. właściwie to byłem nią nawet trochę znudzony. po seansie doszedłem do wniosku, że film opowiadał właściwie.. o niczym. z jakiegoś powodu jednak po dziś dzień dźwięczy mi w uszach wspaniały, wykorzystany w nim utwór, który jakby wypełnił filmową pustkę. zdjęciom również nie potrafię odmówić uroku (i nie mówię tu tylko o często pojawiających się w filmie, skąpo ubranych tancerkach na rurze).
„pomóż, erosie” jest esencją filmu o samotności. zawieszony gdzieś pomiędzy rzeczywistością, a alkoholowo-narkotycznymi wizjami ah jie próbuje znaleźć cel w życiu po tym, gdy stracił niemalże wszystko. poszukuje desperacko czegoś lub kogoś, kto mógłby okazać się dla niego „sensem istnienia” i motorem jakiegokolwiek działania. nadzieją na zostawienie za sobą naznaczonej alkoholem, marihuaną i nieskrępowanym seksem apatii staje się telefoniczna znajomość z kobietą o imieniu shin.
film dla cierpliwych i lubiących niespieszne kino widzów.
zamieszczam ten film w ramach ciekawostki-żartu. kung pow jest obrazem tak złym, że aż dobrym; tak głupim, że aż zabawnym. obraża naszą inteligencję w niemalże każdym kadrze, ale sposób w jaki to robi niejednokrotnie doprowadził mnie przez śmiech do łez.
w tym „popełnionym” przez steve’a oedekerka dziele najciekawszy jest sposób, w jaki powstał. otóż jest on przemontowaną wersją chińskiego filmu „shao lin hu ho chen tien hsia” z 1997 r. reżyser za pomocą efektów komputerowych urozmaicił nieco fabułę, wprowadzając jako głównego bohatera samego siebie. gra wybrańca, który jeszcze jako niemowlę stracił zamordowanych przez brutalnego mistrza pain rodziców. jest to historia z vendettą i romansem w tle, której siłą napędową jest absurd i niewybredne poczucie humoru.
ultraświadoma zabawa konwencją ratuje tę komedię przed nazwaniem jej „najgorszym filmem świata”, a winduje wysoko w moim osobistym rankingu chińskich filmów. co prawda języka chińskiego nie uświadczycie tu ani przez chwilę, ale ponieważ po części mozaika ta wyprodukowana została przez hong kong, a i zdjęcia w zdecydowanej części pochodzą z tego regionu, czuję się usprawiedliwiony.
…………………………

na koniec pozwolę jeszcze zamieścić sobie zdjęcie skromnej kolekcji filmów, które przywiozłem z chin do polski. możecie na nich zobaczyć jak w chińskich sklepach wyglądają lokalne wydania płyt dvd. klient dostaje dokładnie to, co dystrybutor – płaski kartonik, okładkę do plastikowego opakowania i schowaną w kopercie, zadrukowaną płytę.
w chinach płaci się za taki towar od 9 do 15 ¥. w polsce do kompletu dostajemy od dystrybutora jeszcze plastikowe pudełko i w sumie płacimy średnio równowartość 90 ¥. można chińczyków nazywać złodziejami, ale nasi producenci też nie są bez rysy (w przeciwieństwie do zakupionych przeze mnie w chinach płyt).

Filmy - wszystko co kocham

17 filmów (20 płyt) za około łączną sumę 300¥

Komentarze

  1. Obawiam się, że ranking 10 moich ulubionych chińskich filmów byłby po prostu rankingiem 10 obejrzanych filmów:P (nie dlatego, że były takie dobre, lecz dlatego, że tak niewiele ich widziałam:/) Ale dorzuciłabym Hero za niesamowite efekty wizualne. Mnie podobał się bardziej niż Przyczajony Tygrys. I fajnie, że widziałeś Córkę Botanika.
    P.s.:Pamiętam też, że pan Fu wyświetlił nam kiedyś chińską adaptację Hamleta!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. owszem, a było to to:
      http://www.filmweb.pl/film/Banquet%3A+100+dni+cesarza-2006-234749

      hero też podobał mi się, ale był nieco wtórny względem "przyczajonego tygrysa...", stąd wybór padł na tego drugiego.

      Usuń
  2. dzieki za materiał. bardzo ciekawy
    chinski-przez-skype http://preply.com/pl/chiński-przez-skype

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz