Nie jestem fanem blogów. I nie jest to żadna prowokacja z
mojej strony. Po prostu tego rodzaju forma kontaktu ze światem nie znajdowała
się do tej pory w obrębie moich zainteresowań.Coś się jednak zmieniło. Krótko postaram się przedstawić genezę powstania tego
blogu, a potem już ‘jedziemy z tym koksem’.
Pod koniec sierpnia wyjechałem na roczne stypendium do
Suzhou – niewielkiego, czteromilionowego miasteczka w Chinach. Od tego czasu
mniej więcej co dwa tygodnie przesyłałem rodzinie i znajomym maile w formie
update’ów, które w końcu (za ich namową zresztą) postanowiłem odrobinę
przeredagować i pokazać szerszej „publice”.
Tak
więc to, co tu znajdziecie jest z założenia formą urozmaiconej zdjęciami
relacji z mojego pobytu w Kraju Środka, która być może w przyszłości zaowocuje
czymś więcej. Nie obejdzie się bez dygresji, z których właściwie powinienem
mieć tytuł magistra. Ale wierzę, że dzięki nim właśnie całość nabierze
rumieńców.
Postaram się przedstawić Chiny piękne, Chiny obrzydliwe, kojące
ducha i powodujące wylewy. Czyli takie, jakimi je widzę.
Wpierw
będziecie mieli okazję przeczytać, co działo się u mnie parę miesięcy temu, mam
jednak nadzieję, że szybko i przyjemnie przejdziemy do wydarzeń aktualnych.
Postaram
się publikować nowe posty w miarę regularnie, jednak istnieje ryzyko, że od
czasu do czasu będę miewał poślizgi. Powody ku temu mogą być trzy (a
przynajmniej trzy przychodzą mi w chwili obecnej do głowy):
-
internet w akademiku działa wedle własnego uznania i niepojętej przeze mnie
logiki (raz jest, raz go nie ma, czasem udaje, że jest, ale tak naprawdę chowa
się w innym pokoju)
-
domena blogspot znajduje się w chińskim Indeksie Domen Zakazanych, więc muszę
się czasem gimnastykować, żeby nie dać się tutejszej inkwizycji
-
mogę najzwyczajniej nie mieć czasu.
Oczywiście wszelkiego rodzaju komentarze, jak i subskrypcje
są jak najbardziej mile widziane.
Czytajcie,
bawcie się dobrze i (parafrazując slogan członka krakowskiej grupy dixie
jazzowej – Old Metrpoplitan Band) „jak się Wam podobało to przychodźcie
ponownie, jak się Wam nie podobało, to zaproście tu swoich wrogów”.
Aha,
jeszcze dwie rzeczy:
–
Nie roszczę sobie praw do bycia specjalistą w kwestii Chin tylko dlatego, że
mieszkam tu kilka miesięcy. To, o czym piszę wynika z moich osobistych
obserwacji, będą to również rzeczy zasłyszane, czasem przeczytane w różnego
rodzaju źródłach.
–
Na ogół nie używam dużych liter. Dlaczego? Bo wolę małe.
mokujin
Będę pierwszą i bardzo wierną czytelniczką, właśnie na to czekałam!!!!
OdpowiedzUsuńBuziole i Powodzenia ;)
Magda Małek-Truś ;)
niech żyją małe literki! ^^
OdpowiedzUsuńa.
cieszę się, że przełamałeś niechęć do blogów, bo... za dwa tygodnie lecę na roczne stypendium do suzhou. siadam więc do czytania twoich wrażeń.
OdpowiedzUsuńha! no proszę :)
Usuńsłużę radami
dzięki, jak już przeczytam wszystkie notki na pewno będę miała mnóstwo pytań :) póki co, udało Ci się rozśmieszyć mnie do łez, a nawet uspokoić swoim poczuciem humoru moją przewrażliwioną, kochaną i strachliwą mamusię, jest sukces!
Usuńcieszę się :)
Usuńpowiem tyle - lepiej niż do suzhou trafić nie mogłaś!
osobiście bardzo się cieszę, że nie wybrałem innego miasta.
kurczę, wygląda na to, że nie załadowało mi komentarza - z góry przepraszam, jeśli dostaniesz go dwa razy :) jako mocno zaprawiony w chińskich bojach podróżnik, gdzie polecasz szukać hostelu? wiem, że często korzystasz z CS, ale ja nie mam takiej możliwości, a chciałam znaleźć sobie coś na pierwszą noc w Suzhou :)
Usuńwybacz tak późną odpowiedź, ale nie miałem dostępu do internetu przez kilka dni. może jeszcze nie jest za późno :)
Usuńpolecam te dwa hostele. jeśli nie straszne ci spacery z bagażem, spokojnie dojdziesz z nich na nogach na nasz wydział w pół godziny:
Mingtown-Suzhou Youth Hostel
http://www.yhachina.com/ls.php?id=117&hostID=2
SuZhou Watertown Youth Hostel
http://www.yhachina.com/ls.php?id=127&hostID=2